Po całonocnej podróży pociągiem (przyzwoite kuszeteczki:)) dotarliśmy do górskiej, przygranicznej miejscowości Lao Cai. O świcie nic szczególnego, nie licząc muzyki na dworcu, która przywitała strudzonych podróżników. Niczym z epoki późnego Gierka. Ale co się dziwić?
Na dworcu czekała na nas nasza najmłodsza przewodniczka ubrana w ludowy strój Red Dzao.:) Zabrano nas busikiem w dalsze kilka godzin w minivanie. Po drodze zapierające dech w piersiach widoczki.... Jedziemy do SaPa